loading

Loading...

Gazeta z lat 20. XX w.

Gazeta z lat 20. XX w.

Jak powstawała nasza GAZETA w stylu lat 20-stych XX wieku?

Kiedy pani Agnieszka Wojtas z fundacji „Kolorowo” zaproponowała nam projekt edukacyjny na 100 lecie Niepodległej nie wiedzieliśmy jeszcze jak „kolorowa” i ciekawa podróż nas czeka.

Okazało się, iż była to fascynująca podróż w czasie do „kolorowej” ery lat dwudziestych.

W ferworze przygotowań i początkowym zapale szybko zorientowaliśmy się, iż nasza praca dziennikarska to nie prosty przyjemny spacer po łące w majowy, ciepły dzień, a raczej wyprawa z plecakami w góry w upalne lato.

Kiedy już wydawało się nam, że widzimy szczyt i koniec wędrówki naszym oczom ukazywał się kolejny szczyt, kolejna góra, kolejna trudność do pokonania.

Materiały rosły jak na drożdżach, a jak wiadomo najlepsze wypieki powstają z mniejszej ilości składników J I chociaż każda kolejna otwarta przez nas strona internetowa przynosiła nowe intrygujące informacje i ciekawe fotografie musieliśmy w końcu zapanować nad ogromem informacji i ujarzmić ogarniający nas chaos.

Podzieliliśmy pracę na etapy, temat na poszczególne sekcje, a nas samych na mniejsze grupy.

Teraz było łatwiej, ale jeszcze nie z górki. Najpierw było czytanie i rozmowy, potem wstępne projekty gazetek plakatowych, krótkie notatki. W czasie pracy towarzyszyło nam wiele emocji i odczuć : radość, ciekawość, skupienie, rozbawienie, zaskoczenie, szok, zmęczenie.

Materiału było sporo – do przeczytania, przeanalizowania, wybrania, obejrzenia. Mnóstwo pracy czysto analitycznej, ale udało się. Brawo my !!!

Zobaczcie teraz jak to wszystko wyglądało.

Najpierw – INTERNET. Działa to tak. Czytam coś, coś mnie zaintrygowało, sprawdzam to zaraz … i po chwili mam otwartych mnóstwo „okien. INTERNET to dużo … za dużo … trzeba selekcjonować i dopasowywać tylko niektóre informacje. No chyba, że akurat piszemy pracę magisterską albo książkę zamiast artykułu.

Hmmm … dziennikarskie pierwsze kroki …

Kuba mocno pogrążony w lekturze o łódzkich kinach. Joel natomiast wyczytuje informacje ze starych reklam prasowych. Podobno bilety były od 4 do 6 zł. Stwierdzili, że gdyby dziś też tyle kosztowały to byłoby TANIO J

Gwiazdy kina. Taki temat opracowywali Kuba, Adrian i Bartek. Po przeczytaniu informacji stwierdzili ” według mnie i moich współpracowników kino nieme było świetne choć miało wiele niedociągnięć”. I tu zdanie rasowego dziennikarza i krytyka sztuki „Jednym z takich niedociągnięć było to , że widzowie mogli nie zrozumieć intencji aktora”. W rzeczy samej panowie. Emocje przekazywane twarzą i ciałem wpisywały się w kunszt aktorski, ale głos, (jego ton i modulacja oraz tempo) – jest bardzo istotny w przekazywaniu „intencji. Bardzo wnikliwa uwaga.

Kuba i Joel – nadal pochłonięci lekturą. Brakuje tylko karteczki ” Nie przeszkadzać”.  Ciiisza.

Redaktor Maja i redaktor Marta – pochłonięte pracą nad zgłębianiem życia w Łodzi lat 20-stych ubiegłego stulecia.

Natalkę i Lilę zaintrygowała Coco Chanel, ale po sprawdzeniu cen Chanel No 5 i nie tylko wszystkie byłyśmy w szoku.

Dawida i Kamila oraz Krzysia zafascynowało jedno z aut i o dziwo nie był to model sportowy BUGATTI z 1925r, a biało bordowy CITROEN AC4. Jak to ujęli „gdybyśmy istnieli w tamtych czasach i byli bogaci , to byśmy kupili to auto, bo naszym zdaniem to jest jedno z ładniejszych aut w tamtych latach.

No dobra chłopaki, to wy jesteście ekspertami od aut i automobili.

Pani redaktor Lena i pani redaktor Lena. Jak widać nawet kiedy praca nad wydaniem gazety w toku zawsze znajdzie się czas na za-pozowanie i uśmiech.

Koniec lektury. Teraz pora na kluczowe decyzje i selekcję fotografii.

Panowie redaktorzy długo przyglądali się eleganckim strojom dżentelmenów z lat 1920-stych. O kapeluszach mogliby opowiadać bez końca. Bardzo im się spodobały, choć szerokie nogawki w kontraście do dobrze skrojonych garniturów były troszkę zaskoczeniem, prawda?

Lilce i Natalce współpraca układała się wręcz idealnie. Krytykowały lub chwaliły projekty butów od samego Andre Perugio. No cóż nawet włoska sława designu lat 1920-stych musiała liczyć się z gustami swych klientek.

Tak, kapelusik idealnie pasuje do maseczki.

Kapelusiki podobały się zarówno paniom     jak i panom, prawda ?

Tu kolejny bardzo kobiecy temat. Fryzury.

Lena wskazała dwa uczesania swojej prababci. To musiała być bardzo modna kobieta, Wszystkie omawiane typy fryzur na tzw „chłopczycę” wylansował sam WIELKI ANTOINE prosto z Paryża – fryzjer królów, król fryzjerów. (A tak naprawdę nasz swojski Antoni Cierplikowski z Sieradza) Każdy ma szansę zrobić ogromną karierę. Niestety wśród mnóstwa ciekawych i oficjalnych informacji dziewczyny wyszukały i te „pikantne” i nie zostawiły na Wielkim Antoine suchej nitki. Jak rasowe dziennikarki.

Cytuję: Odszedł w zapomnieniu choć kiedyś był na ustach wszystkich. …

… Ubierał się wyzywająco. …

Dorobił się fortuny choć bogactwo i styl życia sprawiły, że szybko zyskał wrogów. …

Niewiadomo jednak jak Cierplikowski odnalazłby się w „wielkim świecie” , gdyby nie wynalazł fryzury na „chłopczycę” … KROPKA.  Wypunktowały go, co ???

Nasze przygody nie zamknęły się jedynie w szkolnych murach. Wybraliśmy się również poza nie na sesje zdjęciowe, aby za pomocą magii fotografii doświadczyć podróży w czasie do lat 20-stych XIXw.

Składamy niniejszym serdeczne podziękowania pani fotograf Agnieszce Bohdanowicz i naszemu nieocenionemu styliście Tomkowi Gąsienica-Józkowy za nasze cudne stroje i przepiękne fotografie, które i ty drogi czytelniku wkrótce zobaczysz, gdyż efektem naszej ciężkiej pracy modelingowej będzie Kalendarz w stylu lat 20-stych.

Nikt z nas nie sądził, iż praca w modelingu jest taka męcząca i wymagająca takich pokładów cierpliwości. Okazało się, że wymaga też uruchomienia wyobraźni i odrobiny aktorstwa z naszej strony. Cierpliwie jednak znosiliśmy trudy unieruchomienia w pozach, ciągłe poprawki i przymiarki. Natomiast dorosłym dziękujemy za cierpliwe znoszenie naszych radosnych chwil odprężenia.

Dziękujemy też za udostępnienie przepięknie odrestaurowanych sal Domu Towarzystwa Kredytowego przy ulicy Pomorskiej 21 oraz Teatrowi Powrzechnemu za rekwizyty i udostępnienie nam swojej sceny.

Chociaż w świetle reflektorów naprawdę wydawało się nam, że jest „upalny dzień” to jednak nie przeszkodziło to naszej bezgranicznej wyobraźni pracować. Przez moment nawet wydawało się nam, że jesteśmy na stacji czekając na pociąg do Hogwartu. Wyobraźnia jest przecież od tego „żeby bawić się na całego”, czyż nie ? Moje magiczne nazwisko SÓWKA też skojarzyło się moim wychowankom z „Harrym Potterem”. No cóż. Niech i tak będzie. Pedagog z magicznej szkoły to ja.

Po wszystkim późnym popołudniem, już nie magicznym pociągiem z magicznej stacji, a zwykłym środkiem transportu wracaliśmy do naszej całkiem zwyczajnej szkoły. A może jednak już nie takiej zwyczajnej ? Chyba nie. Za co dziękujemy jeszcze raz fundacji KOLOROWO i pani Agnieszce Wojtas.

Wracając z projektu w strugach deszczowego dnia było jakby bardziej KOLOROWO.

Jak widzicie na zdjęciu z Teatru, bardzo już zmęczeni, ale dumni i zadowoleni dotarliśmy do ostatniej stacji naszej podróży w czasie. Z walizkami wypełnionymi po brzegi wrażeniami, emocjami, wiedzą, umiejętnościami i co najważniejsze razem. Ufff.

Mam nadzieję, że było warto ?

Jak sądzisz drogi czytelniku ?

Redaktor naczelana wydania: Urszula Sówka